Medialne relacje wojenne
są współcześnie głównym źródłem wiedzy o toczących się konfliktach zbrojnych, kształtują także postawy i opinie społeczeństw na temat wojen. Media mają szerokie spektrum oddziaływania – na wiedzę, emocje, zachowania społeczne. Dlatego od tego, czego i w jaki sposób odbiorcy dowiedzą się z mediów na temat wojny, zależy, jak o niej będą myśleć, jak ocenią jej słuszność, czy będą zwolennikami jej trwania, czy natychmiastowego zawarcia pokoju i po której stronie będą się opowiadać. Dynamika rozwoju współczesnych mediów, a w szczególności spadek znaczenia mediów tradycyjnych na rzecz nowych mediów, zwłaszcza zaś rola internetu w relacjonowaniu i kształtowaniu opinii na temat konfliktów zbrojnych, stanowią nowy rozdział w podejściu do medialnych relacji wojennych.
Historycznie największą rolę w podejściu do relacjonowania wydarzeń wojennych odegrały wojna w Wietnamie, pierwsza „wojna telewizyjna”, która pozwoliła widzom niemal uczestniczyć w konflikcie (ponadto reporterzy wojenni prezentowali logikę wydarzeń z frontu bliższą perspektywie cierpienia pojedynczego żołnierza niż interesom politycznym stron konfliktu) oraz atak terrorystyczny z 11 września 2001 r. oraz będące jego następstwem wojny z terroryzmem. W drugim wypadku media utraciły dotychczasowy naturalny dystans wobec działań rządzących na rzecz zaangażowania i prezentowania treści zgodnych z oczekiwaniami społecznymi, przekazując przesłanie zgodne z duchem patriotyzmu, a niekiedy nacjonalizmu. Postępujące zmiany technologiczne zaś, w szczególności rozwój internetu i mediów społecznościowych, nadały komunikowaniu o wojnie rozproszony charakter, umożliwiając szeroki dyskurs, a zwłaszcza nadawanie i publikowanie treści niemal wszystkim uczestnikom procesu komunikowania.
Na odbiór wojny wpływ mają w przeważającej mierze media informacyjne. Coraz większą rolę w nagłaśnianiu konfliktów zbrojnych odgrywają całodobowe programy informacyjne (CNN, TVN24). Stanowią one nową generację mediów. Dają poczucie uczestnictwa w relacjonowanym wydarzeniu, a jednocześnie częste powtarzanie tego samego materiału – lub jego nieznacznie rozwiniętej po kilku godzinach wersji – sprzyja narastającemu napięciu i prowadzi do silniejszego zaangażowania widza w oglądany materiał. Całodobowe stacje informacyjne, mimo iż dysponują niemal nieograniczonym czasem, rzadko próbują w sposób szczegółowy nakreślić genezę prezentowanych zdarzeń, ich możliwe następstwa czy okoliczności. Zamiast tego zdecydowanie częściej opierają się na przekazie uproszczonym, wielokrotnie powtarzając te same ogólne treści.
Sposób odbioru wojny różni się w zależności od medium. Odmiennie poddaje się analizie wydarzenia w prasie, inne zaś wrażenie pozostawia nadany na żywo w telewizji raport z pola walki. Wyobrażenie na temat konfliktu zbrojnego kreują także nowe formy masowego komunikowania wykorzystujące internet. Wrażenie szczególnej autentyczności sprawiać mogą blogi pisane z pola walki oraz amatorskie wideo lub wideoblogi umieszczane na portalu YouTube. Te formy komunikacji dają szerokie możliwości prezentacji własnych racji każdej ze stron konfliktu, a przy tym mają wartość dokumentalną. Tytułem egzemplifikacji wskazać można, że podczas wojny w Iraku YouTube był używany przez armię Stanów Zjednoczonych w celu kreowania pozytywnego wizerunku obecności USA w Iraku, ale w serwisie pojawiały się także filmy prezentujące amerykańskich żołnierzy zaangażowanych w skrajnie brutalne działania o charakterze antyspołecznym.
Badania przekazów medialnych dotyczących wojny pozwalają twierdzić, że do prezentacji konfliktów zbrojnych wykorzystuje się określoną ramę tematyczną. Najczęściej posługują się one:
- szokującymi obrazami (także filmami) z miejsc ogarniętych działaniami wojennymi, przedstawiającymi zniszczone miasta, budynki, spalone szpitale, cierpiące dzieci, rannych cywili;
- relacjami wywołującymi współczucie, eksponującymi poczucie krzywdy i cierpienie ofiar;
- wyznaniami bezpośrednich świadków wojennych wydarzeń, osób, które osobiście widziały traumatyczne wydarzenia i są skłonne o nich opowiedzieć;
- eksponowaniem liczby zabitych i rannych oraz podkreślaniem, że stale ona wzrasta i zapewne będzie wzrastać.
Konflikt zbrojny jako temat medialny pozwala także przedsiębiorstwom medialnym na realizację ich własnych celów, głównie finansowych. Wynika to z popularności poruszanej problematyki, która przekłada się na wysokie wskaźniki oglądalności, czytelnictwa lub dużą liczbę odsłon w internecie, co z kolei przynosi odpowiednie zyski ze sprzedaży reklam. Przyjąć można, że relacjonowanie wojny w mediach, zwłaszcza w programach informacyjnych, czyni z niej wydarzenie medialne (media event). Te ostatnie przyciągają milionową publiczność, często opierają się na transmisjach na żywo, dają szansę na wykorzystanie pełnego potencjału technologicznego mediów elektronicznych. Do podtrzymania zainteresowania nimi stosuje się także media społecznościowe. Poświęca się im wiele czasu antenowego i często się do nich wraca. Media zakorzeniają się w długotrwałym media evencie, wysyłają w miejsce wydarzenia swoich reporterów, staje się ono centrum zainteresowania. Wydarzeniu zaś towarzyszy szeroka oprawa dziennikarska i rozbudowana narracja, prezentuje się je jako historię, która dzieje się na oczach widzów i automatycznie staje się częścią pamięci zbiorowej.
Współczesne media poszukują tematów sensacyjnych, co sprawia, że wojny stanowią wartościowy materiał, który pozwala utrzymywać uwagę widowni na dłużej. Wojenne relacje medialne kreują także nowy rodzaj kultury masowej, w której wojna i militaria zajmują centralne miejsce, stając się produktem popkultury obecnym w filmach, zabawach, parkach rozrywki czy grach komputerowych, a więc tworząc specyficzny rodzaj rozrywki określany mianem militainment. Znaczenie ma także popularność samych korespondentów wojennych. Ich praca, zwykle skrajnie niebezpieczna, z którą każdego dnia wiąże się wysokie ryzyko, nierzadko przynosi poza satysfakcją także wielką popularność i sławę.
Cele i interesy mediów oraz ich pracowników związane z relacjonowaniem konfliktów zbrojnych prezentują jedynie jedną stronę relacji. Podkreślić należy także ogromną rolę mediów w zakresie informowania obywateli, jak również wpływu na polityków, działania dyplomatyczne oraz politykę zagraniczną państw. Ten wymiar oddziaływania często określany bywa mianem „efektu CNN”. Zjawisko to najczęściej rozpatrywane bywa jako wpływ najpopularniejszego telewizyjnego kanału informacyjnego na świecie na decyzje przywódców USA. W szerszym kontekście można jednak traktować go jako wpływ mediów, zwłaszcza telewizji, na kształtowanie decyzji politycznych oraz oczekiwań społecznych zmierzających w kierunku działań podejmowanych na rzecz pokoju.
Mimo powszechnego oczekiwania od mediów niezależności relacjonowanie wojny, choćby ze względów technicznych, nie może polegać na bezpośredniej transmisji z pola walki. Wybór nagłaśnianych wydarzeń, weryfikacja informacji i informatorów, sposób prezentacji materiału oraz dziennikarski komentarz to działania podejmowane przez redakcje, które decydują o stopniu bezstronności przekazu. Sam wybór nagłaśnianych konfliktów uzależniony jest często od tego, czy biorą w nich udział Stany Zjednoczone. Wojna, która toczy się z dala od obywateli amerykańskich, ma małą szansę na to, by wspomniano o niej na łamach „New York Timesa”. Media mogą – i zwykle tak się dzieje – stać po którejś ze stron konfliktu zbrojnego, najczęściej po stronie państwa, które jest ojczyzną danego medium i korespondenta wojennego. Oddzielenie patriotyzmu od relacjonowania działań militarnych jest kluczowym problemem dla tych ostatnich. Jego rozwiązanie mimo istnienia określonych praktyk dziennikarskich i etycznych nie wydaje się jednak możliwe, a dziennikarz zawsze angażuje się emocjonalnie w konflikt po stronie własnego narodu.
Dowodzi tego sposób prezentacji wojny w Iraku w jej wczesnej fazie w 2003 r. Większość mediów w USA podawała informacje medialne w sposób dokładnie taki, w jaki były one przekazywane z Białego Domu. Organizacje medialne często nie poddawały ich jakiejkolwiek weryfikacji czy konfrontacji z innymi źródłami. Tą drogą poszły także najlepsze redakcje informacyjne w USA, by wspomnieć jedynie „New York Timesa”czy „Washington Post”. Po uzyskaniu informacji pochodzących z Białego Domu o posiadaniu przez Irak broni masowego rażenia nie zadano w redakcjach pytania o to, skąd administracja G. Busha ma takie informacje, nie próbowano też poszukiwać innych źródeł. Przez wiele miesięcy opinia publiczna miała prawo przypuszczać, że przekazywane jej informacje na temat zagrożenia, jakie niesie za sobą brak interwencji w Iraku, nie są jedynie odzwierciedleniem poglądów administracji prezydenta USA, ale że stoją za nimi profesjonalny warsztat i autorytet najlepszych amerykańskich redakcji informacyjnych. Tym samym wiele mediów w USA wycofało się w tym okresie ze swojego tradycyjnego miejsca w sferze publicznej, czyli monitorowania działań polityków, ich krytycznej analizy oraz prowokowania do dyskusji uwzględniającej różne głosy i różne punkty widzenia, na rzecz prezentacji wyłącznie stanowiska rządu.
Stronniczość w prezentowaniu relacji z wojny może wynikać także z przestrzennego umiejscowienia dziennikarzy po określonej stronie toczącego się konfliktu. Znów warty przytoczenia pozostaje przykład inwazji na Irak, która rozpoczęła się w marcu 2003 r. Niezwykle trudno byłoby spodziewać się po dziennikarzach, że będą szerzej prezentować punkt widzenia Iraku, jeśli ok. 700 członków korpusu prasowego żyło na co dzień, pracowało i podróżowało z amerykańskimi jednostkami wojskowymi przez całe tygodnie, a nawet miesiące.
Rola internetu w szybkim przekazywaniu informacji sprawia, że znaczna część odbiorców mediów dowiaduje się o wybuchu konfliktu zbrojnego czy ataku terrorystycznym za pośrednictwem internetu, a nie gazet, a nawet radia lub telewizji. Podobnie opinie na temat przebiegu wojen, racji stron czy rzeczywistego przebiegu wydarzeń dynamiczniej prezentowane i wyrażane są na witrynach internetowych, blogach, portalach społecznościowych niż w dziennikach, tygodnikach opinii bądź telewizji. Pomiędzy starymi a nowymi mediami istnieje silna zależność, która jednak pozwala wskazać te ostatnie jako wiodące i nadające ton innym, które nie mają interaktywnego charakteru. To wypowiedzi polityków na Twitterze oraz opinie internautów na forach dyskusyjnych są częściej przywoływane w prasie czy telewizji niż wywiady z gazet bądź wypowiedzi telewizyjne w internecie.
Media społecznościowe zmieniły zarówno znaczenie samych informacji o konfliktach zbrojnych, czyniąc naturalnymi także wpisy zawierające zdjęcia i filmy z pola walki, jak i wpłynęły na swoistą polifonię informacyjną. Dla odbiorców czytane i oglądane w nich treści stanowią nierzadko najbardziej wiarygodne źródło informacji oraz przestrzeń wymiany opinii. Jednak media społecznościowe można uznać także za ugruntowaną część środowiska pracy dziennikarzy i ich codziennej praktyki. Chociaż są one kluczowym źródłem informacji, a przede wszystkim umożliwiły dziennikarzom dostarczanie dokładnych i szerokich wiadomości o wydarzeniach, pojawiły się również ograniczenia w możliwościach ich wykorzystania. Od relacji pochodzącej z mediów społecznościowych oczekuje się innego poziomu wiarygodności i dopuszcza się możliwość, że prezentuje ona indywidualny ogląd zjawiska. Inne wymagania stawia się materiałom pochodzącym od profesjonalnych dziennikarzy. Media społecznościowe w tym kontekście mogą uzupełniać tradycyjne media, jednak nie są w stanie ich w pełni zastąpić. Dynamika, jaką umożliwiają te kanały, otwiera nowe możliwości dotyczące szybkiego rozpowszechniania wiadomości, wielowymiarowych głosów w dyskusji i szerszego zasięgu odbiorców. Jednak dziennikarze muszą także stawić czoło niedogodnościom związanym z szybkim dostępem do wielowymiarowych i wielostronnych informacji, zwłaszcza w zakresie ich weryfikacji informacji i kontekstualizacji.
Nowe tempo i sposób relacjonowania i dyskutowania o konfliktach zbrojnych wiążą się z interaktywnością internetu, w zasadzie nieograniczoną niczym objętością prezentowanych materiałów, niskim poziomem cenzury czy tabu obecnym w mediach tradycyjnych, możliwością prezentacji wielu narracji, opinii i punktów widzenia, także agresorów i terrorystów, dla których nowe media także są narzędziem oddziaływania na odbiorców. W konsekwencji dużej ilości treści dostępnych w sieci Internet media z jednej strony stały się silnym graczem, a z drugiej narzędziem w rękach wszystkich stron współczesnych konfliktów wojennych. Sama zaś wojna coraz rzadziej rozgrywa się jedynie na płaszczyźnie militarnej czy politycznej, a jej medialny wymiar, sytuujący się pomiędzy nagłaśnianiem a propagandą wojenną, staje się nową, nieznaną dotąd formułą medialnych relacji wojennych.
D.C. Hallin, The Uncensored War: The Media and Vietnam, Oxford University Press, New York–Oxford 1986; A. Hoskins, B. O’Loughlin, War and Media, Polity Press, Cambridge–Malden 2010; U. Jarecka, Nikczemny wojownik na słusznej wojnie. Wybrane aspekty obrazu wojny w mediach wizualnych, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2009; R. Klepka, Medialne relacje wojenne, [w:] Vademecum bezpieczeństwa, O. Wasiuta, R. Klepka, R. Kopeć (red.), Wydawnictwo Libron, Kraków 2018; tenże, Wojna w mediach. Wybrane zagadnienia dotyczące relacjonowania konfliktów zbrojnych, „Wojny i Konflikty. Przeszłość – Teraźniejszość – Przyszłość” 2016, nr 1 (1); R. Klepka, M. Piekarz, Konflikt militarny w mediach. Jak polska prasa i telewizja pokazuje wojnę w Syrii, [w:] Transformacja środowiska międzynarodowego i jego wielowymiarowość, t. 5, R. Kordonski, A. Kordonska, D. Kamilewicz-Rucińska (red.), Lwowski Uniwersytet Naukowy im. Iwana Franki, Lwów–Olsztyn 2017; Reporting War: Journalism in Wartime, S. Allan, B. Zelizar (eds.), Routledge, London–New York 2004; V. Sacco, D. Bossio, Using Social Media in the News Reportage of War & Conflict: Opportunities and Challenges, „ The Journal of Media Innovations” 2015, vol. 2, no. 1; Selling War: The Role of the Mass Media in Hostile Conflicts from World War I to the „War on Terror”, J. Seethaler, M. Karmasin, G. Melischek (ed.), Intellect Books, Bristol, Chicago 2013; Wojna w mediach, W. Piątkowska-Stepaniak, B. Nierenberg (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2007.